Nasza wyprawa
DZIEŃ IV - 02.08.2010
trasa: Kappelshamn - Faro Fyr
dystans: 70 km
stan licznika: 198 km
Pobudka wcześnie rano. Szybkie śniadanie (owsianka z paczki zalana wrzątkiem z dodatkiem ciastek Degustive). Zaraz po śniadaniu ruszamy w drogę, trochę dzisiaj wieje ale da się znieść. Najpierw tor wyścigowy Gotland Ring. Na torze nikt nie jeździ, stoją motocykle i grzeją opony, jakaś ekipa z Niemiec. Robimy kilka zdjęć i ruszamy w kierunku Blase, mijając po drodze czynną cementownię. W Blase zwiedzamy muzeum - stara cementownia - bardzo fajny obiekt. Część eksponatów, w tym stare samochody można nie tylko dotknąć ale również otworzyć a do wagonów starej kolejki można swobodnie wsiąść. Stare książki nie leżą w zamkniętej gablocie i można swobodnie przerzucać w nich kartki. Ciekawe są też wiernie odzwierciedlone sklep, kuchnia i pokój z ówczesnej epoki.
Ruszamy dalej na północ, w kierunku Błękitnej Laguny. Po drodze "ciekawostka przyrodnicza", napotykamy na nową formę caravaningu - grupa turystów w starych traktorach z przyczepami kempingowymi. Docieramy do Błękitnej Laguny, niestety pogoda zaczyna się psuć, robi się pochmurno i zaczyna padać drobny deszcz który jednak nie zniechęca do kąpieli.
Z Błękitnej Laguny udajemy się do Bunge, gdzie mieści się skansen miejscowego osadnictwa. Możemy tutaj zaobserwować ewolucję osadnictwa. Mamy tu budynki zebrane z całej Gotlandi. Od starych przypominających szopy po nowsze, o przemyślanych projektach. Do większości obiektów można wejść, co niewątpliwie podnosi walory poznawcze tego miejsca. Skansen jest sporych rozmiarów więc na wejściu "dostajemy" bilet całodniowy. Możemy wychodzić i ponownie wchodzić. Skansen Bunge to miejsce które w naszym mniemaniu koniecznie trzeba zobaczyć!
Z Bunge już tylko kawałek do Farosud, miejsca z którego można nieodpłatnie przeprawić się na wyspę Faro. W Farosud, tuż przy głównej drodze znajduje się market spożywczy ICA, gdzie robimy podstawowe zakupy. Następnie ruszamy w kierunku przeprawy, sznur samochodów jest długi. Pływają dwa promy, jak się prom zapełni to odpływa. Na szczęście z rowerami można wcisnąć się bez kolejki zatem na przeprawę nie czekamy zbyt długo. Po ok. 15-20 minutach jesteśmy na Faro i ruszamy w kierunku głównego punktu wyspy - kościoła na Faro. Zwiedzamy kościół oraz pobliski cmentarz. Szukamy grobu Irgmana Bergmana ale to chyba nie tutaj. Ostatecznie nie udaje nam się go odnaleźć.
Z pod kościoła wyruszamy na północ. Docieramy w okolice kempingu Sudersand. Tę noc postanawiamy spędzić "na dziko" zatem z pod kempingu ruszamy dalej. Później trochę żałujemy że nie zobaczyliśmy plaży przy Sundersand bo jest ona podobno jedną z najpiękniejszych w okolicy. Docieramy w okolice Ekevikens. Trochę przed Ekevikens jest piękna zatoka i tam znajdujemy doskonałe miejsce noclegowe. Zastanawiamy się chwilę czy oby na pewno jest to dobre miejsce, widząc kilka metrów dalej rozbity namiot dochodzimy do wniosku że tak. Obok naszego obozowiska jest miejsce na ognisko, szybko wpadamy na pomysł "kiełbaski z ogniska"! Ja rozbijam namiot Mariusz wraca kilkaset metrów do sklepu po kiełbasę. Zbliża się 19.00, sklep mogą zaraz zamknąć tempo zatem narzuca dość wysokie. Po kilkunastu minutach wraca bez kiełbasy i z obolałym kolanem. Sklep był już zamknięty a kolano nie wytrzymało wysokiego tempa. No cóż, kiełbasek nie będzie. Ponieważ pogoda jest dobra i rozbici jesteśmy blisko plaży nie omieszkamy popływać. Po kąpieli wracamy do namiotu, odpalamy kuchenkę i robimy kolację. Chwilę później kończy się sielanka. Naszym oczom jawi się Szwed, którego zdaniem rozbici jesteśmy w miejscu niedozwolonym. Aby nie zaogniać sytuacji decydujemy się przenieść obóz, szkoda tylko że ów Szwed pojawił się tak późno. Robi się późno a spakowanie obozu chwilę zajmuje. Sytuacja trochę nas podłamuje ale cóż jak trzeba to trzeba. Zwijamy namiot i ruszamy dalej w poszukiwaniu nowego miejsca noclegu. Robi się ciemno i chłodno, na lewo las na prawo las, nie ma gdzie rozbić namiotu, do tego sytuacja ze Szwedem sprawia że zaczynamy ostrożniej wybierać miejsce noclegu. Robi się nerwowo, nie ma gdzie rozbić namiotu, między 22.00 a 23.00 docieramy do latarni morskiej Faro Fyr. Na parkingu obok latarni jest dobre miejsce ale dochodzimy do wniosku że jest ono za bardzo wyeksponowane. Nie chcemy powtórki z Ekevikens. Kierujemy się bliżej morza, dojeżdżamy do plaży która okazuje się kamienista. Robimy kilka metrów po plaży i trafiamy na piękne miejsce noclegowe na niewielkim wzniesieniu tuż przy plaży. Jest tu wszystko czego w tym momencie potrzebujemy - cisza, spokój, szum morza i urocza latarnia morska. To jest nasza nagroda!! Jest już bardzo ciemno, rozbijamy namiot i kładziemy się spać. Przez chwilę było dramatycznie ale jakoś się udało.
Pokaż Gotlandia - Nocleg III na większej mapie
< DZIEŃ III DZIEŃ V >>
Dodaj opinię:
Rider: |
Bardzo ciekawa relacja, przeczytałem z przyjemnością i zainteresowaniem. Pozdrawiam i życzę kolejnych ciekawych i udanych wypraw! |
Janusz: |
Niezła wyprawa. Dobrze opisaliście swoją podróż. Jest dobrym źródłem informacji dla rowerzystów, którzy preferują taką właśnie formę podróżowania. Dziękuję. |
Chmiejka: |
Zaraziłam się pomysłem. Już żałuję, że nie dam rady przejechać tylu kilometrów dziennie i muszę zmieścić się w tydzień. Dzięki Wam wiem, dokąd udać się najpierw, a dokąd po powrocie na Gotlandię. Kiedyś.. |
lakoc: |
Z przyjemnością przeczytałem całą relację. |
Marzenac: |
Też mam podobne wspomnienia, kilkanaście lat temu odbyłam podobną podróż.
Teraz proponuję Alandy - też ciekawe doświadczenie |
czmamba: |
Fajnie i konkretnie opisane!!! Miło się czyta i czekam na kolejne relacje z podróży |
czmamba: |
Fajnie i konkretnie opisane!!! Miło się czyta i czekam na kolejne relacje z podróży |
rowerzysta4: |
Zatopiłem się w opisie i oglądaniu zdjęć - dzięki za wiele porad praktycznych. Gotlandia czeka w kolejce mojego podróżowania.
Pozdrawiam i do zobaczenia na szlaku. |
M\'Rua: |
Ogólne wrażenie bardzo pozytywne, stronka sympatyczna i z głową zrobiona (czepiałabym się tylko, jak to ja, drobiazgów w rodzaju literówek; to o mnie jest dowcip: \"od siedemnastu lat ciągle mnie poprawiasz! - Od osiemnastu...\").
Opowieść podzielona na dni, MAPKA, MAPKA! i zdjęcia - świetne. I pomysł, i realizacja.
A trafiłam na Was, szukając mniej lub bardziej praktycznych informacji; zaprasza nas znajoma, która na Gotlandii spędza parę miesięcy w roku w \"sommarstuga\". Bardzo bym rada ją odwiedzić, ale wolałabym jechać z własną chałupą, tylko nie mam pewności, czy w połowie września to rozsądne rozwiązanie. Myślę jednak, że najlepiej byłoby o to spytać ową znajomą.
Przepraszam za niepotrzebne wynurzenia, życzę kolejnych wspaniałych wypraw i pozdrawiam. |
merida: |
dojechałem kiedyś do Karlskrony obiecałem sobie ze pojadę kiedyś dalej ale w tym roku zapragnąłem przejechać alpy co dokonałem może za dwa lata dotre do Gotlandii, bo przyszły rok zarezerwowałem na Francję. |